|
|
| Zaułek | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Admin Admin
Rasa : Pijawka Wiek : 4445648 Pochodzenie : Nibylandia Praca : tutaj Ekwipunek : broń atomowa
| Temat: Zaułek Pią Maj 18, 2012 1:25 pm | |
| | |
| | | Gerhard von Freiherr Admin
Rasa : Wampir Wiek : 1032 Pochodzenie : Niemcy Praca : Biznesmen, właściciel sieci kasyn Ekwipunek : Medalion, kluczyki do auta, jedwabna chusta
| Temat: Re: Zaułek Nie Maj 27, 2012 10:07 pm | |
| Ta noc nie zapowiadała się zbyt dobrze dla mieszkańców Reno. W ostatnich miesiącach pojawiało się w mieście wiele przejezdnych wampirów, które za nic miały ustanowione prawa przez Ligę Wampirów. Ich zachowanie było bardzo kłopotliwe i jedynie zaostrzało konflikt z wilkołakami nie tylko w tym mieście. Hidden Valley nie zachęcało do nocnych spacerów, ale i tak można było spotkać tutaj pełno dziwek i ich alfonsów, którzy za V i inne narkotyki byli wstanie sprzedać własną godność. Gerhard von Freiherr nie był zadowolony z tego, że musiał przerwać swoje zajęcie na rzecz, przechadzki po dzielnicy w celu sprawdzenia ostatniego mordu na śmiertelniku. Towarzyszyło mu dwóch ochroniarzy, którzy równie dobrze mogliby być dobrze zaprogramowanymi robotami. Tradycyjne ciemne garniaki, ciemne okulary i wyraz twarzy jak przy zatwardzeniu. Nikt nie musiał mówić, gdzie powinni się skierować. Gerhard nie patrzył nawet na mijane dziwki, które wykonywały wulgarne pozy. Nawet jakby zdychał z głodu to nie tknąłby brudnego ścierwa. Kiedy skręcili w ślepy zaułek, wyjął ręce z kieszeni i przystanął lustrując wzrokiem zwłoki i miejsce dookoła. Podszedł bliżej i przykucnął, ujmując podbródek zmarłej kobiety. Nie wyglądała mieszkankę tej dzielnicy. Wzrok z pięknej twarzy niewiasty przeniósł się na szyję, gdzie widniała rana po kłach i złoty łańcuszek. Zwłoki nie były nie osuszone do cna, właściwie to można było oszacować, że napastnik upił jej niewiele, po czym skręcił kobiecie kark. Miał już wstać kiedy coś natchnęło go do sięgnięcia po łańcuszek, a właściwie medalion, w którym umieszczano zdjęcia bliskich osób. Gdyby wiedział co zobaczy, nie zrobiłby tego. Widząc jednak podobizny mężczyzny z dziećmi zacisnął usta i wstał. Sprawa zrobiła się o wiele bardziej skomplikowana. Gerhard zaczął podejrzewać, że ktoś celowo wybrał taką ofiarę, a nie inną. Wyjął telefon i wystukał numer do samej królowej. | |
| | | Maleah Halloran
Rasa : wampir Wiek : 67 lat Pochodzenie : Anglia
| Temat: Re: Zaułek Pon Maj 28, 2012 7:25 pm | |
| Maleah, pomimo tego, że była w Reno już całe dwa tygodnie, w dalszym ciągu kompletnie nie znała okolicy, miasto wydawało jej się być tak samo obce i nieznane, jak na początku. Choć do Stanów przybywała nie raz, Mal nigdy nie zdarzyło się zawitać tu. Gerhard upodobał sobie to miasto, także młoda wampirzyca zawsze starała się unikać je szerokim łukiem. Aż do teraz. Jeszcze dwa tygodnie i trzy dni temu miała mocne postanowienie, że kiedy tylko przybędzie na miejsce, od razu uda się do von Freiherra. Później spotkała jednak wampira, który podzielił się z nią paroma ciekawymi faktami z życia jej stwórcy. Dowiedziała się między innymi, że do złudzenia przypomina wampirzycę, którą Gary obdarzył miłością, że podobieństwo Mal do niej było tak uderzające, że w pierwszej chwili pomyślał, że to ona. Halloran powoli przestawała odczuwać do Gerharda tak silną nienawiść, jak na początku. Coraz bardziej podobało jej się wampirze życie, godziła się z tym, kim się stała i zaczynała zacierać w pamięci wspomnienia o rodzicach, przyjaciołach i Xaverze. Czuła się lepiej i powoli zaczynała zmieniać swoje nastawienie do stwórcy, dopóki nie dowiedziała się o Marlyse. Ponownie się na niego wściekła, żal i nienawiść ponownie ją zalały, ponieważ w ostateczności okazało, że była jego zwykłą zachcianką. Echem z przeszłości, o którym nie potrafił zapomnieć. Zniszczył jej całe życie, bo sam chciał poczuć się lepiej, myślał, że okaże się drugą Marlye! Chciała już nawet zrezygnować z proszenia go o pomoc, ale egoistyczna chęć przeżycia za wszelką cenę okazała się być silniejsza. Niespodziewana i mało przyjemna wiadomość sprawiła jednak, że Maleah nieustannie odwleka spotkanie z Gerhardem. Wie, że kiedy by go zobaczyła, zrobiłaby z miejsca wielką awanturę, a jej zależy przecież na jego ochronie, dlatego do zbyt dużych spięć nie chciała doprowadzać. Postanowiła najpierw ochłonąć, uspokoić się, zanim przed nim stanie. Czuła, że dzisiaj również nie powinna jeszcze go oglądać. W Reno nie do końca potrafiła się odnaleźć. Chociaż w obecnej sytuacji, trudno było jej się odnaleźć gdziekolwiek. Chciała się tu poczuć nieco swobodniej, może nieco poszaleć, ale jak tu szaleć, skoro w zasadzie nie ma się gdzie mieszkać? W hotelu patrzyli na nią coraz bardziej krzywym okiem, miała też duże trudności z kupnem mieszkania. Ludzie nie przepadali za wampirami. Dzisiejszego wieczora wpadła w małe tarapaty. Takie malutkie. Okazało się, że dziewczyna, którą zaczęła się posilać w klubie, do kogoś należy. A mianowicie do wampira znacznie od niej starszego. Cóż poradzić, nie wiedziała. Choć nie było to w jej stylu i czuła się przy tym zupełnie nieswojo, zaczęła przepraszać za swoją pomyłkę. Nie chciała od razu robić sobie wrogów w nowym miejscu. Dziewczynie nic się nie stało, ale wampir ani myślał przyjmować jej przeprosiny. Mało tego, nasłał na nią jakiś swoich dwóch podopiecznych, całkiem młodych, ale dwóch! W efekcie całej tej sytuacji, Mal w chwili obecnej biegła na boska, trzymając w jednej dłoni buty na wysokim obcasie, po dachu, pilnując, by dość krótka sukienka przypadkiem nie odsłoniła zbyt dużo. W tym momencie miała jednak pewność, że zgubiła dwóch osiłków za nią biegnących. Ale byłaby bardzo zawiedziona, gdyby okazało się inaczej, bo przez całą tę ucieczkę rozpruła sobie w szwach sukienkę prawie do połowy pośladka. Tragedia. Zgrabnie zeskoczyła z dachu, wdzięcznie lądując na ziemi w jakimś ciemnym zaułku. Może i pakuje się co chwilę w kłopoty, ale zawsze udaje jej się jakoś z nich wyjść! Zadowolona, poprawiła i otrzepała swoje ubranie, po czym założyła buty. Gdy w końcu odwróciła się ku wylotowi uliczki, niedaleko od siebie zobaczyła kogoś, kogo planowała zobaczył przynajmniej za półtora tygodnia. - O kur… - zaczęła, a reszta przekleństw została zagłuszona przez odgłos trzaskającego okna, kilka pięter wyżej.
| |
| | | Gerhard von Freiherr Admin
Rasa : Wampir Wiek : 1032 Pochodzenie : Niemcy Praca : Biznesmen, właściciel sieci kasyn Ekwipunek : Medalion, kluczyki do auta, jedwabna chusta
| Temat: Re: Zaułek Pon Maj 28, 2012 9:03 pm | |
| Gdyby nadal pilnował Maleah to wiedziałby, że wkrótce się spotkają. Odpuścił sobie, chcąc dać jej tą swobodę, której tak pragnęła. Prawdę mówiąc nie rozumiał kobiet, czy też młodych dziewcząt. Życie wieczne rozpoczął w momencie kiedy stuknęło mu trzydzieści pięć lat, płeć piękna miała wtedy dwa zadania, które przez wiele wieków się nie zmieniły - miały dawać przyjemność mężowi oraz gromadkę dzieci. Gerhard nie doczekał się tego drugiego jak i w późniejszych czasach miał trudność z pojęciem rozkapryszonych pannic. Marlyse była inna mimo dziecięcego lica. Dojrzała i piękna, tak jak wiele innych kobiet w życiu, którymi próbował sobie zastąpić pierwowzór. Ostatnią taką próbą była właśnie Maleah. Stworzył ją dla własnych, egoistycznych celów, łamiąc przy tym prawo. - Mamy problem - powiedział do słuchawki, kiedy po kilku sygnałach niezadowolona królowa zdecydowała się odebrać połączenie. Wysłuchał jej skarg, wywracając przy tym, oczami bo chciał przejść od razu do sedna sprawy. Wtrącił więc brutalnie - To poważna sprawa i... - urwał słysząc odgłos stóp kilka pięter wyżej, jak i odgłos dartego materiału. Głowa powędrowała w górę i mógł prześledzić skok dobrze sobie znanej wampirzycy. - Oddzwonię później - rzucił do słuchawki i się rozłączył. To co zobaczył bardzo mu się nie spodobało. Powinien się cieszyć i pewnie kiedy zasiądzie przed kominkiem, to się uśmiechnie. Teraz jednak, był pewien, że Maleah nie skacze z dachów dla rozrywki. Wyczuł obecność innych wampirów, nie tylko tych dwóch z dachu. Znowu wplątała się w jakieś kłopoty stwierdził w duchu, nie patyczkując się zbytnio. Znalazł się przy niej szybko i złapał za przedramię. Był zły i ta złość dość wyraźnie malowała się na jego twarzy. Pociągnął ją w swoją stronę, akurat w momencie kiedy w zaułku pojawiło się dwóch prześladowców. Nieco stracili moresu widząc, że Maleah nie jest sama. Gerhard zachowywał zimną krew i nie wdając się w dyskusję ciągnął swoje dziecko w stronę ulicy. Przestał go nawet obchodzić zimny trup kobiety, liczyło się dla niego teraz tylko jedno - zapewnić bezpieczeństwo swojej podopiecznej. Kiwnął głową na ochroniarzy by zostali na miejscu. Wjazd do zaułku został zablokowany przez czarnego land rovera, z którego wysiadło czterech mężczyzn w garniturach. - Gerhardzie, widzę, że masz coś mojego. - z samochodu wyłoniła się następna postać. Był to ten sam wampir, na którego napatoczyła się Maleah w klubie. - Śliczny kwiatuszek. - Doprawdy, Jefferson? Za dzieckiem wysyłasz cały swój oddział? - widać było, że panowie nie darzą się przyjaźnią. - Złamała wampirze prawo, a przecież to ty stoisz na jego straży. - uśmiechnął się - Żądam jej ukarania. Podły uśmieszek mógł świadczyć o tym, że wie kim jest Halloran i chce się w ten sposób odegrać na szeryfie. - Co zrobiłaś? - zapytał spokojnie, choć miał ochotę zdrowo nią potrząsnąć. Nie patrzył na nią, nie musiał. Przysparzała mu tyle kłopotów, że wielokrotnie żałował podarowania jej wieczności. | |
| | | Maleah Halloran
Rasa : wampir Wiek : 67 lat Pochodzenie : Anglia
| Temat: Re: Zaułek Wto Maj 29, 2012 4:12 pm | |
| Przez dłuższą chwilę wpatrywała się z zaskoczeniem w Gerharda. Nie spodziewała się tu go zastać, a jeśli już, to na pewno nie w takiej dzielnicy. Stary jak świat, obrzydliwie bogaty, elegancki wampir w miejscu, gdzie na rogu każdej można było natrafić na tanie dziwki i wampofilów? W pierwszej chwili pomyślała, że jest tu, bo wiedział, że będzie mógł spotkać tu ją, ale wtedy dostrzegła leżące na ziemi zwłoki jakiejś kobiety i dwóch innych wampirów, zdaje się, że ochroniarzy. Ach, no tak, sprawy zawodowe. Jako szeryf zapewne musiał obejrzeć miejsce, hm, przestępstwa. Zanim na widok von Freiherra zaczęła odczuwać cokolwiek innego, niż zaskoczenie,ten niemalże doskoczył do niej z wyrazem twarzy, który zdradzał jego złość. To to ją zdziwiło, bo w sumie nigdy zaraz po spotkaniu tak na nią nie patrzył. Robił to jedynie po kłótniach, które ona wywoływała. Nie protestowała, kiedy chwycił ją za przedramię i pociągnął w swoją stronę. A dlaczego to zrobił, zrozumiała już po chwili. Jednak nie udało jej się uciec przed tamtymi wampirami, pomimo serii całkiem wymyślnych zmyłek, jakie im zafundowała. Mal wydawało się, że numer z dachem zapewni jej wolność, ale, widać, grubo się myliła. Znowu wpakowała się w kłopoty, z których bez pomocy Gary'ego prawdopodobnie nie uda się wyjść. Nie w całości. A już zaczęła się cieszyć, że wreszcie poradziła sobie sama, że w końcu wykazała się jakąś tam zaradnością. Akurat. Z niepokojem patrzyła, jak czarny land rover zatrzymuje się u wylotu zaułka. Drgnęła nerwowo, kiedy zobaczyła, kto z niego wysiada. Ledwo powstrzymała się od rzucenia słowem, które raczej nie przystoi damie. Uśmiech, jaki pojawił się na ustach wampira, którego znała z klubu, w ogóle jej się nie spodobał. Wywołał w niej mało przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa, a gdyby serce Mal dalej pompowało krew, w tym momencie z pewnością zabiłoby mocniej. Gerhard najwyraźniej znał tego wampira, nazwał go Jeffersonem. Oboje najwyraźniej nie darzyli się sympatią, dało się to zauważyć już na pierwszy rzut oka. Po słowach "żądam jej ukarania", Maleah mimowolnie jeszcze bardziej zbliżyła się do swojego stwórcy. - Piłam krew z dziewczyny, która do niego należy... - mruknęła cicho, przygryzając lekko dolną wargę. Ton, którym von Freiherr zapytał ją, co się stało, zabrzmiał teraz jakoś tak... dziwnie. Jakby był wyraźnie zniechęcony tym, że po raz kolejny będzie ją musiał z czegoś wyciągać. Po raz kolejny przysporzyła mu kłopotów, ale tym razem,po raz pierwszy, poczuła się z tego powodu głupio. Już nawet swoją wściekłość na niego odłożyła na drugi plan. - Ale nie wiedziałam, że ona do niego należy, naprawdę! Zresztą, sama do mnie zagadała, sama oferowała swoją krew, głodna byłam, więc skorzystałam z okazji. Gdybym wiedziała, że jest czyjaś, nigdy bym jej nie tknęła! Upiłam zaledwie dwa łyki, a wtedy zjawił się on.- Tu kiwnęła głową na Jeffersona. - Przepraszałam go... - dodała ciszej, bardziej burcząc pod nosem, niż mówiąc. Przeprosiny z jej strony były czymś, na co osoby, które ją znały, po prostu musiały zareagować zaskoczeniem. Maleah rzadko zdarzało się przepraszać kogokolwiek, żeby nie powiedzieć, że nigdy. Coś czuła, że Gerhardowi będzie trudno ją z tego wyciągnąć, o ile w ogóle mu się uda. A jeśli się uda, w zasadzie głupotą będzie proszenie go o kolejną pomoc. "Cześć, Gary, tak w zasadzie to przybyłam do Reno, bo potrzebuję twojej ochrony. Wampir, z którym byłam przez trzy lata, nie mógł sie pogodzić z tym, że go opuszczam, i chyba chce mnie zabić". O tak, już widziała jego minę, kiedy tylko mu to powie. Przez nią ma same problemy, jeśli zastanowić by się tak przez chwilę. Albo się kłócą, albo on wyciąga ją z bagna, w które się pakowała. Nic dziwnego, że miał tego dość i tak zareagował. Więc może odmówi udzielenia pomocy, bo uzna, że jej eks pomoże mu pozbyć się balastu? Halloran westchnęła cicho do swoich myśli. Czy w takim razie jest sens mówienia mu o wszystkim? Czy nie lepiej byłoby później po prostu naściemniać, że jest tu tylko przejazdem i zaszyć się gdzieś w jakiejś wiosce gdzieś w Azji? Szukała ratunku u Gerharda, bo na dobrą sprawę, był on jedyną osobą, która zechciałaby jej pomóc. Dłużej się zastanawiając, nie miała nawet żadnej jako takiej przyjaciółki/przyjaciela, cały czas była sama. Z tego też względu wiedziała, że gdyby kiedykolwiek tak się zdarzyło, że to Gary potrzebuje pomocy, ona pewnie kręciłaby nosem, ale zrobiłaby wszystko, żeby mu pomóc. Nawet pomimo swojego stosunku do niego. - Zaraz, a czy to... - nie było przypadkiem wszystko ustawione? Zaczęła mówić, dokończając jednak to zdanie w myślach, kiedy tylko z powrotem powróciła myślami do całej tej sprawy. Bo tak na chłopski rozum, który wampir pozwoliłby swojemu człowiekowi oddawać się innemu wampirowi, w zasadzie pod jego nosem? Gdzie on był, kiedy to wszystko się wydarzyło? Na pewno nie spuszczał jej z oka, bo w końcu każdy dba o swoje, zwłaszcza w zatłoczonym klubie, i nikt nie lubi się dzielić z innymi. Prawda? | |
| | | Gerhard von Freiherr Admin
Rasa : Wampir Wiek : 1032 Pochodzenie : Niemcy Praca : Biznesmen, właściciel sieci kasyn Ekwipunek : Medalion, kluczyki do auta, jedwabna chusta
| Temat: Re: Zaułek Wto Maj 29, 2012 7:46 pm | |
| Jefferson dorobił się znacznego majątku na sprzedawaniu wampirzej krwi ludziom i wilkołakom w Las Vegas, tam poznał von Freiherr'a z którego chciał nieco upuścić szkarłatnej ambrozji. Już wtedy krążyły plotki, że właściciel większości kasyn w mieście jest bardzo stary, co w wampirzym towarzystwie uchodziło za ogromny komplement. Gerhard skrywał swój prawdziwy wiek między innymi z tego powodu. Wolał się z tym nie obnosić, dlatego wymyślał przeróżne historyjki do zabawiania publiki. A to był Szekspirem, Molierem i samym Wagnerem. Nikomu nie wyznał prawdy, nawet Maleah. Tak więc stosunki obu panów nie mogły być przyjacielskie. Gerhard nie lubił spotkań, nawet przypadkowych, a w tej chwili miał wrażenie, że Jefferson specjalnie wszystko uknuł. Był tak przebiegły, że dodał dwa do dwóch i uknuł następną intrygę mającą na celu uderzyć w najczulsze miejsce Niemca. Teraz nie pozostało mu nic innego jak ponownie uchronić Maleah od kłopotów. Robił to niemal od... zawsze. Kiedy odpowiedziała na jego pytanie, nie wiedział czy ma się zaśmiać czy zapłakać. Tyle razy jej mówił, tyle razy prosił by używała tak ważnego organu jak mózg. Była taka naiwna, że wywoływało to w nim pewnego rodzaju czułość. Druga część jej wypowiedzi brzmiała o wiele lepiej i dała mu pewność, że to nie przypadek. Na słowa o przeprosinach zdenerwował się, bo taka szuja jak Jefferson na nie nie zasługiwał. Przepraszająca Maleah ... musiała się bardzo bać, skoro zdecydowała się na takie okazanie słabości. - Milcz. - nakazał jej kiedy ponownie już otwierała usta. Namieszała już wystarczająco dużo i nie omieszkał jej tego niewerbalnie okazać. - Z tego co usłyszeliśmy Jefferson, jasno wynika, że nie upilnowałeś swojego człowieka. Nie muszę chyba mówić, że znajdą się świadkowie tego zajścia i powtórzą jej słowa? - zapytał retorycznie robiąc krok do przodu, już dawno puścił Maleah. Wypowiedź niosła również inne przesłanie, ukrytą groźbę, którą adresat zrozumiał. - Nadużywasz swojej pozycji by chronić swoją podopieczną - odparł Jefferson z aroganckim uśmiechem - Z chęcią udałbym się z tym do naszej pięknej Gianny, ale oboje wiemy, że ważniejsze są dla niej dobre karty i męskie dziwki. Co powiesz na wyższe stancje? Gerhard poruszył się błyskawicznie, a wraz z nim jego ochroniarze. Chwycił go za szyję, ukazując kły. Nie trudno było się zorientować, że słowa Jeffersona go rozwścieczyły. Takie sytuacje były rzadkie, ale najwyraźniej ktoś tu był w tym lepszy od Maleah. - Nie będę powtarzał dwa razy. Tkniesz ją, a mogę ci obiecać, że skończysz na bruku jako czerwona maź. To samo tyczy się nieposłuszeństwa wobec swojej królowej. Nie celuj wysoko, bo upadek będzie bolesny. - puścił go i bez żadnego słowa się odwrócił, łapiąc za przedramię Maleah - Idź do domu i zaczekaj na mnie w gabinecie. Greyjoy pójdzie z tobą. - skinął na jednego ze swoich ludzi. Pchnął ją lekko, a sam powrócił do swoich spraw. W między czasie Jefferson z wciąż aroganckim uśmieszkiem wsiadł do auta i odjechał, knując zapewne dalsze intrygi. Sam Gerhard chciał się uspokoić zanim rozerwie Maleah na strzępy. Poza tym sprawa trupa sama się nie rozwiąże. Jakże to się cieszył na myśl o spotkaniu z przywódcą watahy. Odszedł z drugim ochroniarzem, dyskutując z kimś przez telefon.
z.t
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Zaułek | |
| |
| | | | Zaułek | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|