I wanna do bad things with you!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Gianna Fiorentini

Go down 
AutorWiadomość
Gianna Fiorentini
Królowa
Gianna Fiorentini


Rasa : Wampir
Wiek : 2174
Pochodzenie : Cesarstwo Rzymskie
Praca : Właścicielka galerii sztuki
Ekwipunek : Kluczyki do auta, komórka, orle pióro.

Gianna Fiorentini Empty
PisanieTemat: Gianna Fiorentini   Gianna Fiorentini EmptyCzw Maj 24, 2012 1:45 pm

Fiorentini
Gianna

Sumienie mam czyste, bo nieużywane.

2174 lata | Wampir | Królowa Nevady | Italia


Przyszła na świat w pierwszej połowie drugiego wieku przed naszą erą, pewnego letniego poranka. Rok swych narodzin jedynie oszacowała, gdyż w tamtych czasach nikt uważał zapisywanie dat narodzin dziewcząt za potrzebne, nawet jeśli owe dziewczęta były córkami starego, rzymskiego rodu. Wywodziła się z rodziny patrycjuszy, gdzie każdy z pierworodnych synów nosił miano Gajusz. W drodze wyjątku ją zwano Dezyderia, co oznacza "Upragniona". Jako nieliczna spośród córek rzymskich, swym narodzeniem wywołała radość. Jej rękę obiecano już, gdy miała zaledwie kilka miesięcy. Jej małżeństwem chciano zawrzeć komitywę z innym rodem. Chowała się zdrowo, choć jej matka i opiekunki nieraz miały zeń niemały problem. Jak bracia była krnąbrna i nieposłuszna, nieskora do słuchania rozkazów. Wielokrotnie dostawała po rękach, bądź plecach, bądź zamykano ją w komnacie bez jedzenia. Nie panowała nad swoim językiem, nawet w obecności mężczyzn. Wkrótce obwołano ją utrapieniem, a za mąż wydano, kiedy tylko osiągnęła dojrzałość fizyczną. Miała wówczas zaledwie siedemnaście lat, jej mąż zaś przeżywał wówczas są trzydziestą wiosnę. Zwał się Tyberiusz, był człowiekiem prawym i uczciwym, lecz bardzo spragnionym kobiet. Pierwsze dziecię łono Dezyderii zrodziło już rok po zaślubinach, był to silny, zdrowy chłopiec. Dezyderia otrzymała niejaką wolność. Miała złoto, posiadała drogie szaty, mogła chodzić, gdzie jeno chciała oraz odebrać wykształcenie, choć wśród niektórych budziło to zgorszenie. Pragnęła pisać wiersze, niczym słynna Greczynka, Safona, jednakże jej słowa nie dorównały poematom Safo nawet w najmniejszym stopniu. Mijały lata, który kształtowały weń dojrzałą, prowokującą urodę. Smagła skóra, kruczoczarne pukle, ciemne oczy, wysokie kości policzkowe, pełne wargi. Wielokrotnie powiadano, iż jest pięknością. Słodkich słów nie szczędził jej również Marek, młodszy brat jej męża. Żołnierz, mężny wojownik. Oboje zapałali do siebie namiętnością, a ich romans był tak płomienny i burzliwy, iż trudno było to sobie wyobrazić. Dezyderia podejrzewała, iż dwie córki, które zrodziła, nie miały Tyberiusza za ojca, lecz nigdy tego nie przyznała. Po trzech latach, a liczyła sobie wówczas przeszło dwadzieścia sześć lat, Marek zniknął. Jego komnatę pewnego poranka zastano pustą. Zbroja, oręż oraz szaty pozostały nietknięte, nikomu nic nie było wiadomo, dokąd udał się młodszy syn Tyberiuszów. Dezyderia nie opłakiwała go długo, nie była kobietą, w której sercu gościły czyste uczucia. Od maleńkości na jaw wychodziła jej zła natura, która siała w jej duszy zepsucie. Mijały lata, Dezyderia zrodziła kilkoro dziatek, lecz wkrótce zaczęła się starzeć. Na jej skórze powoli pojawiały się zmarszczki, skóra straciła nieco dawnej elastyczności. W kruczoczarnych włosach można było się doszukać siwych pasm. Powiadano jednak, iż jak na swój wiek wygląda młodo, liczyła sobie już ponad czterdzieści wiosen, kiedy jej życie stanęło w miejscu. Konno wracała od jednego ze swych młodych kochanków, gladiatora, kiedy na drodze stanęła przeszkoda. Wierzchowiec stanął dęba, zrzucił ją ze swego grzbietu i uciekł czym prędzej. A oczy Dezyderii ujrzały dawnego ukochanego, Marka, którego aparycja zatrzymała się w czasie. Był jednak zdecydowanie bledszy, a jego aura bardziej złowroga. Butna Dezyderia poczęła się go obawiać, nie zapamiętała nawet słów, które doń wypowiadał. Uderzył ją w policzek, krzycząc, iż puszczała się podczas jego nieobecności, on jednak jej to wybacza. Płakała, chciała znaleźć się jak najdalej od niego. Nie spostrzegła się nawet, kiedy to wziął ją w ramiona i znaleźli się nad rzeką, gdzie wykopany był głęboki dół. Chciał ją zamordować? Błagała o wybaczenie, zapewniała o swym płomiennym uczuciu. Marek przytulił ją mocno, jego usta odnalazły jej. Obdarzył ją pocałunkiem, zaś po chwili jego usta całowały brodę i szyję. Dezyderia zapamiętała jedynie ból, jakby wbijał ostrze w jej gardło. Ocknęła się kilka nocy później, nad tym samą rzeką. Czuła się zupełnie zdezorientowana. Obraz był tak wyraźny, śpiew ptaków tak głośny, jej dłonie poruszały się z niewiarygodną szybkością, a mimo to bystry wzrok wszystko dostrzegał. Czuła również rosnący ból w gardle, palący. Marek stał obok, a jego lico rozjaśniał uśmiech. Wziął ją w ramiona i mówił, iż czeka ich wieczność, którą spędzą razem, że teraz należy wyłącznie do niego. Dezyderia czuła przerażenie i zachwyt zarazem, spytała o zobolałe gardło. Skwitował pytanie jedynie śmiechem, po czym chwycił jej dłoń i porwał do najbliższej wioski. Tam zaczaili się na wieśniaka, który wracał do domu, po całym dniu ciężkiej pracy. Niestety, jego żona i dziatki więcej go nie ujrzały, zapewne zmarli z głodu. Jednakże Markowi i Dezyderii nie to było w głowie. Rozpoczęli wspólny żywot wypełniony polowaniami na ludzi, wędrówką po Cesarstwie oraz podróżami na Bliski Wschód. Dezyderia wyzbywała się resztek moralności, pozwalała, aby zła strona jej natury całkowicie ją pochłonęła. Oddała się mrokowi nocy, podobnie jak Marek. Zabijała bez skrupułów, okradała i oszukiwała. Mijały lata, a oni pozostawali niezmienni. Zmianie ulegała ich ojczyzna, Cesarstwo Rzymskie. Jedno z potomków pierworodnego syna Dezyderii, uzyskało tytuł Cesarza, w roku 14. Dezyderia nigdy się doń nie zbliżała, zabraniał jej tego Marek. Jednakże perspektywa nawiązania przyjaźni z cesarzem oraz kontrolowanie go wydało się wampirzycy niezmiernie interesujące. Wiedziała, iż potrafi człowieka zauroczyć bez najmniejszego problemu i wykorzystywała to, kiedy tylko mogła. Ludzie jako marionetki w jej rękach sprawiali jej radość, rozjaśniali lico. Kiedy nadszedła era chrześcijaństwa, zaś Cesarstwo Rzymskie przestało istnieć, Dezyderia nie potrafiła się powstrzymać. Zbliżała się do urzędników państwowych, do głów niewielkich państw, a czasem nawet i maleńkich wiosek w krajach barbarzyńskich. Każdy rodzaj władzy jej odpowiadał, choćby najmniejszy, przyjamniej w tamtym okresie. Rozwój państwa kościelnego obserwowała z rosnąca ciekawością, słuchała nauk duchownych, jednakże nie nie docierał doń ich sens. Miłowanie Chrystusa? Uważała go za słabeusza, nie wierzyła w ową boskość. Siebie uważała za boginię. Nieśmiertelną, niepokonaną. Nie spotykała innych wampirów, prócz Marka. A władza, która wciąż rosła w rękach duchownych, zaczęła ją coraz bardziej pociągać i mamić. Nie potrafiła się powstrzymać, musiała zbliżyć się do coraz wyższych urzędników kościelnych, aż do samego papieża. Została kochanicą jednego z nich, a w swych dłoniach trzymała władzę. Byli księżami, aczkolwiek ich dusze były tak strawione przez zło, jak jej. Okrutni, grzeszni i przekupni. Obserwowała to zepsucie i rosnące bogactwo, wraz z mijającymi latami, które okazały się mroczne i barbarzyńskie. Z kobiety uczyniono źródło grzechu, zaś świat pogrążył się w strachu. Dezyderia z niesmakiem patrzyła na ówczesnych ludzi. Daleko im było do mieszkańców Rzymu, bądź wspaniałej Grecji. Średniowieczni ludzie prowadzili więcej barbarzyńskich wojen, wyniszczały ich epidemie i głód. Tysiąc lat ciągnęło się niczym wieczność. Dezyderia myślała, iż nigdy nie nadziejdzie kres tej mrocznej epoki. Z ulgą i radością przyjęła zmiany i poglądy, które rodziły się we Florencji. Swą ojczyznę, Italię, wciąż uważała za stolicę świata. Weń spędzała najwięcej czasu, najczęściej tam polowała. Mało która krew smakowała jej tak, jak rodowitych Rzymian. Wciąż jednak sporo podróżowała. Anglia, Cesarstwo Niemieckie, Polska, Francja, Bliski i Daleki Wschód. Obserwowała metamorfozy kultur i cywilazacji. Patrzyła na ich upadki. W ciągu tylu lat widziała tak wiele, nawet nie spodziewała się, iż największe zmiany przyniosą następne stulecia. Dziesiątki lat mijały w mgnieniu oka. Mnożyły się portrety Dezyderii, które gromadziła w swej posiadłości, która mieściła się nieopodal Florencji. W końcu znużyli ją księża, a zainteresowali ją arystokraci i rodziny królewskie. Do żadnej jednak nie zbliżyła się zbyt mocno. Uczyła się dystansu oraz knucia intryg. Nie musiała bezpośrednio uczestniczyć w życiu monarchy, bądź ważnej persony. Bawiły ją zabawy w kierowaniu innymi, związanymi z nimi ludźmi. Musiała wymyślać dla siebie najróżniejsze gry i zabawy, które Marka zaczynały prędko nudzić. Dezyderia i nim się znużyła. Zbyt wiele spędziła z nim lat. Szalone orgie, polowania i tortury ludzi - jedynie to go interesowało. A Dezyderia pragnęła jednak czegoś więcej. Interesowała się kulturą i nauką, które wciąż się zmieniały, wprowadzały wiele zmian. Wkrótce porzuciła Marka, zerwała z nim więź, zmusiła, aby ją uwolnił. Odtąd kazała zwać się Gianną Fiorentini, było to jej zwykłą zachcianką. Dzień 16 października roku 1715 był ostatnim, kiedy się widzieli. Gianna cieszyła się wolnością. Wampirów przybywało, ona sama poczęła ich coraz częściej spotykać, choć pierwsze spotkanie z wampirem inszym niż Marek, było dlań szokiem. Wampirzyca była zamieniona w wieku dużo młodszym, jej lico promieniało urodą. Gianna popadła we wściekłość, siebie uważała za boginię. Zniszczyła młodszą pobratymkę, wyniosła się do Anglii, której nigdy nie pokochała. Była zimna i deszczowa, a Gianna tak bardzo tęskniła za słońcem i gorącem Italii, którą miłowała nad życie. Zainteresowała się muzyką. Bywała na koncertach tak wybitnych postaci jak Ludwig van Beethoven, czy Mozart. Doszła jednak do wniosku, iż jej egzystencja nie prowadzi do niczego konkretnego. Nie posiadała żadnego sensu, ani racjonalnego wytłumaczenia. Gianna żyła z nocy na noc, posilając się krwią arystokratów, a czasem nawet i mieszczan. Torturowała, bawiła się ze swymi ofiarami, knuła. Byla usobieniem zła, które zaczęło już nużyć. Z tęsknotą patrzyła w przeszłość, kiedy jej ludzkie życie miało sens. Miała męża, dzieci, kochanków, urodę oraz majątek. Wróciła do poezji, próbując znaleźć weń ukojenie swojej duszy. Nie stała się jednak wrażliwsza, o nie. Nadszedł okres, kiedy potrzebowała od życia czegoś więcej, niż władza, majątek i intrygi. Nie zaznała jednak spokoju, gdyż akt morderstwa drugiego wampira, zaczął doń powracać. Do rozwścieczony stwórca młodej wampirzycy chciał ją pomścić. Miał niewiele mniej lat niż Gianna, lecz ona została zamieniona w średnim wieku, jej ciało mogło okazać się słabsze. Uciekała więc. Przez wiele lat ukrywała się na dalekim wschodzie. Nadszedł jednak wieczór, kiedy musiała zmierzyć się z Kasjanem. Pokonanie go nie było łatwe, jednakże udało się. Zdobyła sławę wśród wampirów oraz szacunek, obawiano się tej Rzymianki, która z dumą powróciła do Europy, a namiętność, która trawiła jej duszę powróciła. Była nią władza. Wśród wampirów poczęły kształtować się ośrodki władzy, a ona dołączyła do jednego z nich. Mimo, iż złamała jedno z najważniejszych wampirzych praw, nikt nie miał śmiałości jej tego wytknąć. Rosła nie tylko jej siła, jednakże poczucie własnej wartości oraz duma. Pod koniec wieku dziewiętnastego opuściła Europę, aby dotrzeć do Nowego Świata, który rozwijał się coraz szybciej, podobnie jak nauka i technika, które ją niejako fascynowały. Polityka pierwszej połowy następnego stulecia niejako ją rozczarowała. Wojny nie miały najmniejszego sensu, jednakże ona sama nie angażowała się już w ludzką władzę. Dążyła do pozyskania pozycji wśród wampirów, które mnożyły się w Ameryce jak grzyby po deszczu. Jej samej perspektywa stworzenia nowego wampira nie przypadała do gustu. Odchowała już dziatki, a "wychowywanie" następnego jej nie pociągała. Tak widziała młode wampiry, które zostały stworzone w takich okropnych czasach. Jako niedojrzałe, mające dużo mniejszą wartość. Do Reno przybyła już w latach dwudziestych, po wielu podróżach. Miasto dopiero się rozwijało, jednakże prędko uzyskało tytuł Miasta Grzechu. Giannę zafascynował hazard i prędko dała się wciągnąć. Co rusz oddawała i odzyskiwała swoje dzieła sztuki, które przez tyle setek lat gromadziła. Jej posiadłość była ich pełna, jednakże ona sama jedynie do niektórych była przywiązana. Wpierw z tego się utrzymywała, miała fart. Po kilku latach wyjechała z Reno i ponownie wędrowała po Ameryce. Wampiry nie ujawniały się, więc nie mogła pozostać zbyt długo w jednym miejscu, aby nie budzić podejrzeń. Nowy Jork, Chicago, Atlanta, Alaska... Na kilka lat wróciła również do Europy, do ukochanych Włoch. Tęskniła jednak za Reno, które uznała za swój drugi dom. Powracała tam dość często, a i mężczyźni smakowali jej najbardziej, zaraz po Włochach. Zachwycała się muzyką oraz modą drugiej połowy dwudziestego wieku. Nie dorównawały one jednak zeszłym wiekom, aczkolwiek były... Zupełnie inne, można tak banalnie to określić. Gianna przywdziewała spodnie i krótkie sukienki coraz chętniej, mimo swego wieku. Co prawda kosmetyki, które pojawiały się coraz częściej, nie działały na jej martwą skórę, aczkolwiek nie narzekała na swój wygląd. Nie straciła wiele swego powabu, powtarzano jej, iż jest piękna. Wraz z nowym tysiącleciem powróciła do Reno, które straciło już nieco sławy, na rzecz Las Vegas, aczkolwiek dalej ją zachwycało. Nie przejmowała się niczym, polowała, grała oraz knuła. Pod jej nieobecność, wybrano króla Nevady. Dowiedziawszy się o tym, wpadła w szał. Władza wciąż ją kusiła, musiała dostać ją w swe ręce. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Intrygowała, knuła i spiskowała. Nie mogła strącić go z tronu siłą, lecz słowami i czynami innych. Po pięciu latach mianowano ją Królową Nevady. Odetchnęła z ulgą, poczuła się spełniona. Wreszcie była tam, gdzie powinna być od wielu lat, jednakże nie sprawdzała się w roli władczyni. Bardziej ciekawiły ją szalone orgie wraz ze śmiertelnikami oraz własne rozrywki, aniżeli umacnianie swojej pozycji oraz wampirów, tuż po Wielkim Ujawnieniu. Jest rok 2012, a Gianna liczy sobie przeszło dwa tysiące sto siedemdziesiąt cztery lata. Jest niepewna swojej władzy, lecz teraz bardzo zdeterminowana, aby utrzymać ją w swych dłoniach. Wilkołaki, które zaczynały się buntować? Ha! Dobre sobie, postawiła sobie za cel honoru, aby uciszyć te psy, którymi pogardzała. Tyle lat życia nie bardzo ją zmieniły, a nawet jeśli, to zdecydowanie na gorsze. Próżno jest się weń doszukiwać wrażliwości na czyjąś krzywdę, bądź pozytywnych cech. Owszem, zawżdy posiadała bystry umysł oraz umiejętność zjedywania sobie ludzi, aczkolwiek wykorzystywała je w godny pogardy sposób..
Code by Anarchy
Powrót do góry Go down
 
Gianna Fiorentini
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
I wanna do bad things with you! ::  :: Bohaterowie-
Skocz do: